Feeds:
Wpisy
Komentarze

Archive for Luty 2010

Wyjaśnienie działania nauki

Mechanizm działania nauki

Mechanizm działania plotki

Grafiki znalazłem na Pharynguli, oryginalnie pochodzą z bloga Going on a Bear Hunt.

Read Full Post »

Chciałbym przedstawić bardzo prosty rachunek prawdopodobieństwa dotyczący powstania życia. Aby policzyć prawdopodobieństwo stworzenia świata przez Boga, musimy przyjąć, że są dwie możliwości: albo Bóg istnieje, albo nie istnieje. Prawdopodobieństwo wynosi 1 : 1 – albo istnieje, albo nie. Jeżeli Bóg istnieje, to znowu są dwie możliwości: albo stworzył świat, albo go nie stworzył. Zatem czyste prawdopodobieństwo, że Bóg istnieje i stworzył świat, bez uwzględnienia jakichkolwiek dowodów i związków przyczynowo-skutkowych, wynosi 1 : 22, czyli 1 : 4. Być może niektórzy nawet stwierdzą, że taka wartość prawdopodobieństwa jest zbyt mała, by wierzyć w Boga-Stwórcę. Pytanie jednak brzmi: czy samoczynne powstanie życia jest bardziej prawdopodobne?

Złożoność istnienia życia na ziemi jest przeogromna, dlatego do obliczeń wezmę jedynie jeden mały element, który stanowi podstawę naszej egzystencji – hemoglobinę. Każdy i każda z nas ma we krwi miliony molekuł hemoglobiny. Każda taka molekuła zaś składa się z 257 aminokwasów, ułożonych w zadanej konkretnej kolejności. Do budowy hemoglobiny nasz organizm używa 20 typów aminokwasów. I teraz policzmy, jakie jest prawdopodobieństwo przypadkowego ułożenia 257 aminokwasów 20 rodzajów w jedną molekułę hemoglobiny o określonej kolejności aminokwasów. Tak więc: gdybyśmy mieli ułożyć pociąg z 2 wagonów pomalowanych na 20 różnych kolorów, mielibyśmy 20 × 20 kombinacji. Gdyby ten pociąg składał się z 3 wagonów, byłoby 20 × 20 × 20 kombinacji. Układając pociąg z 257 wagonów w ściśle określonym porządku, dobierając kolory przypadkowo, musielibyśmy wypróbować 20257 kombinacji. Zatem prawdopodobieństwo przypadkowego samoczynnego powstania jednej tylko molekuły hemoglobiny wynosi 1 : 20257. Jest oczywiste, że liczba ta jest nieporównywalnie mniejsza niż 1 : 4.

Dr inż. Mirosław Rucki, adiunkt w Zakładzie Metrologii i Systemów Pomiarowych w Instytucie Technologii Mechanicznej Politechniki Poznańskiej.

Cytat pochodzi z numeru 4/2009 katolickiego magazynu Miłujcie się!. Tekst został później przedrukowany przez Biblijne Towarzystwo Kreacjonistyczne.

Studentom pana doktora gratulujemy nauczycieli.

Read Full Post »

Po miesiącach walki nareszcie sukces. Komisja parlamentu brytyjskiego badająca sprawę homeopatii (pisałem o niej we wcześniejszym wpisie o oszustwie homeopatów) wydała końcowe oświadczenie (dostępne tutaj). Raport jest miażdżący. Parlamentarzyści biorący udział w pracach komisji zadecydowali, że National Health Service powinien zaprzestać refundacji substancji homeopatycznych oraz powinien wycofać wszelkie licencje, jakich udzielił tym substancjom. Należy tu zauważyć, że system NHS uznawał homeopatię za równoważną prawdziwej, opartej na dowodach medycynie.

W raporcie znajdują się takie smaczki, jak opis metody przygotowywania substancji homeopatycznych, przedstawiony przez dyrektora Londyńskiego Królewskiego Szpitala Homeopatycznego (sic!):

Dr Fisher powiedział, że proces potrząsania jest bardzo ważny, nie był jednak w stanie powiedzieć ile potrząsania jest konieczne. Powiedział, że sprawa ta nie została do końca zbadana, jednocześnie zaznaczając, że należy potrząsać energicznie. Jeżeli będziemy tylko delikatnie mieszać, [substancja] nie będzie działać.

Absurdalność tego opisu w obliczu wiedzy medycznej, jaką mamy w XXI wieku jest tylko jednym z wielu dowodów jak daleko zaszła tolerancja wobec XVIII-wiecznych błędnych pomysłów. Homeopaci broniący źródła swoich dochodów przed komisją, co jakiś czas sami dostarczali dowodów przeciwko ich oszukańczej działalności. W poprzednim wpisie o homeopatii opisałem w jaki sposób homeopaci wyniki niewiążące i negatywne przedstawiali jako pozytywne i świadczące o skuteczności homeopatii. Komisja bardzo krytyczne oceniła podejście British Homeopathic Associacion, stwierdzając w raporcie:

Żałujemy, że obrońcy homeopatii, (włącznie z dokumentami przedstawionymi przed tą komisją) zdecydowali się polegać na, oraz publikować wybiórcze podejście do dowodów, ryzykując dezorientację lub wprowadzanie w błąd społeczeństwa, media oraz organy legislacyjne.

Komisja skrytykowała również instytucje rządowe, a w szczególności MHRA (Medicines and Healthcare products Regulatory Agency – agencja zajmująca się dopuszczaniem do użytku leków i urządzeń medycznych), za hipokryzję i dopuszczenie do sprzedaży placebo (tak zostały nazwane w raporcie substancje homeopatyczne) pod szyldem NHS. Okazało się bowiem, że rygorystyczne zasady stosowane wobec wszystkich leków dopuszczonych do obrotu, w przypadku homeopatii zostały zignorowane. Niektóre z substancji firmowane przez MHRA (np. Arnica Montana 30C) były testowane przez samą agencję. W tych testach MHRA aktywnie wprowadzała w błąd uczestników badania a samo badanie było fatalnie przeprowadzone.

Sprawa nie jest jednak tak prosta, jak by mogło się wydawać. W ramach porządnego dziennikarstwa, BBC po przedstawieniu wniosków komisji pokazało krótki wywiad z doświadczoną homeopatką Sarą Eams, twierdzącą, że homeopatia działa nie w jednostkowych przypadkach, lecz pomogła setkom tysięcy pacjentów.

Ben Goldacre, zajmujący się tępieniem pseudonauki (w tym homeopatii) opublikował na swoim blogu prośbę o informowanie go o osobach, które będą się pojawiać w programach informacyjnych wmawiając, że homeopatia działa, że nie można przetestować w prawidłowy sposób jej działania i po prostu walczących o przetrwanie swojej profesji. Bo chyba najwyższy czas, żeby homeopaci spakowali swoje deski do wytrząsania i wynieśli się ze szpitali i przychodni tam, gdzie ich miejsce – razem z astrologami, różdżkarzami i numerologami, na obrzeża normalnego świata.

Warto pisać do Bena – jego adres mailowy to ben@badscience.net.

Read Full Post »

W trakcie pisania innej notki trafił mnie szlag. Zajrzałem na bloga Pharyngula prowadzonego przez PZ Myersa i wyczytałem koszmar. Myers w swojej notce pisze o tym, że Andreas Moritz, jeden z licznych oszustów, próbujących wmawiać ludziom, że ma sposób na leczenie ich dolegliwości, doprowadził do zamknięcia jednego z blogów na WordPressie. W tej samej notce Myers pisze, że również jemu oszust Moritz grozi procesem sądowym.

Wygląda na to, że każdy, kto ma możliwość straszenia sądem może żądać usunięcia informacji na swój temat. Zwłaszcza kiedy te informacje nie są pochlebne. Quo vadis Wodpress?

Myers pisze trochę o sposobach leczenia używanych przez oszusta. Po kilku słowach uderzające jest podobieństwo do polskiego pseudouzdrowiciela, opisanego przez Barta w notce o teście buraczkowym. Na oczyszczenie wątroby Moritz zaleca gorzką sól, oliwę (sic!) oraz wyciąg z grejpfruta! No, panowie oszuści, który pierwszy na to wpadł?

Na zakończenie tego króciutkiego wpisu film dla tych, którzy wytrzymają bez obrzydzenia spojrzenie i wysłuchanie tego oszusta:

Read Full Post »


(Photo: Rob Palmer / via the Guardian)

Nornik stawia opór kojotowi. Zdjęcie z Parku Narodowego Yellowstone, Wyoming, USA.

Read Full Post »

Jak podaje Guardian, Izba Reprezentantów stanu Utah znalazła rozwiązanie lekkie, łatwe i przyjemne a co najważniejsze – absurdalnie tanie. Niższa izba władzy ustawodawczej tego stanu postanowiła, że dwutlenek węgla jest:

essentially harmless to humans and plants

Jednocześnie izba uznała, że należy wstrzymać regulację emisji gazów cieplarnianych do czasu pełnego zbadania zjawiska przez – uwaga! – niezależnych naukowców. Ci mityczni niezależni naukowcy pojawiają się dziesiątki razy w takich sytuacjach. Nigdy jednak nie udało mi się dowiedzieć co znaczy ta niezależność. Jednocześnie – wystarczy uznać decyzję Izby za rozsądną i przestać się martwić!

Decyzja Izby w ostatecznym kształcie jest w miarę łagodna (o ile tak można nazwać wypowiedź odrzucającą naukowy konsensus dotyczący GO oraz nazywający badaczy alarmistami), gdyż w wersji pierwotnej (różnice pokazane są tutaj) mówiła o „zorganizowanym wysiłku manipulowania danymi”, mającym na celu zyski finansowe i utrzymanie miliardów ludzi w biedzie. Jeszcze dalej posunął się Mike Noel (z partii Republikańskiej), twierdząc, że organizacje ochrony środowiska są częścią ogromnego spisku, mającego na celu zniszczenie amerykańskiego stylu życia i kontrolę liczby ludności poprzez przymusowe sterylizacje i aborcje (sic!).

Read Full Post »

Nowa seria obrazkowa. Znalezione na blogu Why Evolution is True. Pierwotne źródło jest tutaj.

Read Full Post »

Akcja 10:23 zakończyła się pełnym sukcesem. Nikt nie doświadczył żadnych efektów działania substancji homeopatycznych w dużych dawkach (przestrzegam przed używaniem słowa  leków – homeopatia nie leczy, dlatego powinno się unikać takiego nazewnictwa). Przyniosła ta akcja również tak spektakularne wyniki, jak oświadczenie New Zealand Council of Homeopaths, w którym organizacja ta przyznała, że substancje przez nich produkowane nie mają ani jednej cząsteczki związku aktywnego rozpuszczonego w sprzedawanej przez nich wodzie.

Z większością tej (wrzucam do jednego wora) zgrai – kreatynów, antyszczepionkowców, denialistów AIDS i GO, fanów homeopatii, płaskiej ziemi, NWO i nazistowskich UFO na Księżycu jest niestety tak, jak napisał eli.wurman w jednym z blipów:

czy to trochę jak z głową smoka: utniesz jedną, wyrastają dwie?

Trzeba więc dokładnie przesiewać to, co ta wielokolorowa czeredka produkuje. Nosa miał dziennikarz brytyjskiego Guardiana. Przyjrzał się raportowi przedstawionemu przez British Homeopathic Association. Raport ten ma być istotnym dowodem na skuteczność homeopatii podczas obrad komisji parlamentu brytyjskiego badającej sprawę homeopatii. W raporcie tym homeopaci przedstawili m. in. wyniki prac naukowych testujących działanie tego oszustwa. Zaprezentowali je jako potwierdzające ich brednie. Problem w tym, że prace podają zupełnie przeciwne wyniki.

Cały artykuł (m. in. rozmowy z autorami prac naukowych, których wyniki zostały przeinaczone) dostępny jest tutaj.

PS

W tekście również jest link do raportu finansowego firmy Boiron. Jednym z zarzutów wobec Big Pharmy jest to, że wydaje dwa razy więcej na marketing niż na badania. Okazuje się, że gigant homeopatyczny wydaje 16 (szesnaście) razy więcej na marketing niż na badania.

Read Full Post »

Chwilowy odpoczynek od kreacjonistów, wróżek i potencjonowania wody.
Do napisania tej notki skłoniła mnie krótka informacja, zawarta w ostatnim numerze BBC Wildlife Magazine, dotycząca populacji wiewiórki rudej w Merseyside.

Na początek przedstawię dwóch bohaterów tego wpisu. Pochodzącą zza oceanu wiewiórkę szarą i europejską wiewiórkę rudą (Wikipedia jest źródłem obu plików. Dokładne informacje po kliknięciu w grafiki).


Wiewiórka szara…                                                                        i wiewiórka ruda

Wiewiórki szare zostały sprowadzone do Wielkiej Brytanii pod koniec XIX wieku. Podobnie jak wiele innych egzotycznych gatunków (między innymi walabie, które przez wiele lat żyły w Peak District National Park w Anglii i nadal można je spotkać w południowej Szkocji) zostały przywiezione do licznych parków i ogrodów prezentujących zwierzęta z brytyjskich kolonii. Wiewiórki uciekały bądź były wypuszczane na wolność przez niefrasobliwych właścicieli i bardzo szybko zaaklimatyzowały się w Wielkiej Brytanii. Po jakimś czasie zauważono, że liczebność introdukowanego gatunku dość szybko wzrasta i że zwiększa on swój zasięg. Jednocześnie dało się zauważyć spadek liczebności rodzimych wiewiórek rudych. Zaczęły znikać one z terenów, na których pojawiły się wiewiórki szare. Ekspansja szarych i zanikanie rudych były dość szybkie. W 2006 roku oceniono liczebność wiewiórek rudych na 140 tysięcy (w tym 12 – 15 tysięcy w Anglii), podczas gdy liczebność szarych oceniano na 2 do 4 milionów osobników. Forestry Commission oceniło, że wiewiórkom szarym wystarcza 15 lat od momentu pojawienia się na danym terenie, by zastąpić rude w 100%.

„Wypychanie” wiewiórek rudych z terenów, na których żyły dotychczas (jak i zobrazowanie braku możliwości koegzystencji obu gatunków) pokazuje powyższa mapa (źródło: Conservative Issues UK). Po lewej stronie kolorem czarnym zaznaczono występowanie wiewiórek szarych, po prawej wiewiórek rudych. Jak widać główne obszary występowania rudych do Szkocja, zachodnia i południowa Irlandia oraz kilka wysp (dosłownie i w przenośni) na terenie Anglii i Walii. Jednym z tych obszarów jest wybrzeże Merseyside, w pobliżu Liverpoolu – o lasach Formby będzie trochę później.

Co sprawia, że wiewiórki szare tak łatwo wygrywają konkurencję z rudymi? Przede wszystkim, mimo pewnych podobieństw, różnią się te dwa gatunki dość mocno, choć zajmują zachodzące na siebie nisze ekologiczne. Szare są większe i trochę inaczej zbudowane. Mogą ważyć nawet 2 razy więcej niż rude, mają też grubsze warstwy tłuszczowe pod skórą. Ponadto korzystając częściowo ze zjawiska opisanego regułą Bergmana, w razie niekorzystnych warunków pogodowych (choćby takich, jakie występują w Wielkiej Brytanii podczas zimy 2009/2010) , mają większe szanse na przeżycie. Dodatkową przewagą wiewiórek szarych jest ich specyficzny behawior. Conservation Issues UK podaje, że wiewiórki rude spędzają około 33% czasu na ziemi, resztę w koronach drzew. Wiewiórki szare natomiast mogą spędzać do 80% czasu na ziemi. Szczególnie przydatne jest to jesienią, gdy zwierzęta mogą korzystać z pokarmu, który opadł już na ziemię. Szacuje się, że wiewiórki szare jesienią tyją o 20%, podczas gdy wiewiórki rude zaledwie 10%.

Poza czynnikami ekologicznymi, wiewiórki szare mają jeszcze jednego „asa w rękawie”. Problem ten nie był rozpoznany przez długi czas, a zdaje się mieć bardzo duży wpływ na populację wiewiórki rudej w Wielkiej Brytanii. Wiewiórki szare są nosicielami squirrel parapoxwirusa. Większość szarych wiewiórek jest odporna na działanie tego wirusa, dlatego ic śmiertelność jest minimalna. Znacznie gorzej wygląda sytuacja wiewiórek rudych – u tego gatunku śmiertelność sięga 100%. Wszystkie populacje wiewiórek rudych, które mają bezpośredni kontakt z szarymi, prędzej lub później są dotykane przez chorobę. W miarę bezpieczne jak dotąd okazały się niewielkie populacje wiewiórek na wyspach Wight i Brownsea.

Choroba bardzo poważnie zmniejszyła liczebność populacji, która szczególnie mnie interesuje – tej w Merseyside. Jak bardzo poważnie? Według liczących regularnie wiewiórki w 2008 roku populacja osiągnęła najmniejszą notowaną liczebność – ocenianą na zaledwie 150 osobników.

Dane pochodzą ze strony Red Squirrel Survival Trust i pokazują liczbę zaobserwowanych wiewiórek, co według organizacji odpowiada około 15% rzeczywistej liczebności zwierząt.

Dodatkowo, dzięki działalności BioBank Merseyside, stworzona została mapa występowania wiewiórek rudych w Merseyside na podstawie ostatniego liczenia, jesienią 2009 roku:

Jeden kwadrat ma bok o długości 1 km. Mapa pochodzi stąd. A co takiego właściwie napisał BBC Wildlife Magazine? Podał informację, że jest nadzieja na uratowanie wiewiórek, cytując dane o wzroście liczebności.

Szczególnie interesujące zjawisko wpływu introdukowanego gatunku na rodzimą faunę (i florę) może mieć znaczenie również dla Polski – brytyjskie wiewiórki szare są izolowane od reszty kontynentu Kanałem La Manche, jednak istnieją populacje tego gatunku we Włoszech i Niemczech. Jeżeli zawędrują do Polski i będą nosicielami wirusa – biada naszym rudym.

Read Full Post »